wtorek, 22 listopada 2016

Właściwa droga do szczęścia

"Ludzie stale szukają skróconych dróg do szczęścia. Nie ma skróconych dróg" - Ernest Hemingway

Czym jest szczęście? Tak naprawdę to każdy z nas powinien sobie na to pytanie odpowiedzieć, czym dla niego jest szczęście.

Dla mnie szczęście oznacza realizację moich zamierzonych celów, odniesienie sukcesu, sprawienie komuś radości, spełnienie swoich marzeń. Kochać i być kochaną. Mogłabym wiele wymienić. Tak naprawdę szczęściem dla mnie to, że mam u swego boku ukochaną osobę, która swoją obecnością, zamiarami, tym że po prostu jest sprawiła, że jestem szczęśliwa. Że jest ktoś taki w moim życiu, dla kogo jestem bardzo ważna, kto okazuje mi to każdego dnia swoimi drobnymi gestami, słowami. Że kiedy jest mi źle usiądzie obok mnie i wysłucha, pocieszy, otrze łzy z twarzy, przytuli. Da to poczucie bezpieczeństwa. Szczęściem dla mnie jest to, że żyję i mogę realizować swoje marzenia.

Człowiek zawsze ma nadzieję na to, że kiedyś los się odwróci i sprawi, że będzie szczęśliwy. Przestanie cierpieć i zacznie się cieszyć pełnią życia. Doskonale wie, że walka o szczęście bywa ciężka i trudna. Musi walczyć z wszelkimi przeciwnościami losu. Bo prawda jest taka, że o swoje własne szczęście w życiu trzeba walczyć. Są ludzie, którzy nie ukrywajmy, potrafią zazdrościć nam tego, że jesteśmy szczęśliwi lub oto szczęście się staramy. Potrafią odebrać nam tę pełnię szczęścia. Ileż wtedy potrafi przelać się bólu, cierpienia i gorzkich łez. Wiem coś na ten temat doskonale. Mam w pracy taką osobę, która nie potrafi cieszyć się czyimś szczęściem tylko zawsze zazdrości. W moim przypadku było tak samo, kiedy dowiedziała się, że się zaręczyłam. Tu niby gratulacje bla bla bla, a potem słyszałam jak szydziła z mojego pierścionka zaręczynowego i jaka w ogóle była jej reakcja na tą wieść, że aż ją zatkało. Nie cały miesiąc później od moich zaręczyn sama latała i chwaliła się pierścionkiem. Bo co będzie gorsza nie? Nie lubię czegoś takiego u ludzi, takiej fałszywości. Kiedyś tą osobę uważałam za dobrą znajomą, ale z czasem mi się oczy otworzyły i przekonałam się co to za ziółko z niej jest.

"Tak nie wiele potrzeba by odebrać szczęście człowiekowi.
Tak nie wiele potrzeba by sprawić gorzki zawód drugiej osobie.
Tak nie wiele potrzeba by na twarzy zamiast uśmiechu malowała się rozpacz.
Tak nie wiele potrzeba...

Tak nie wiele potrzeba by uszczęśliwić człowieka.
Tak nie wiele potrzeba by zamiast łez gościł promienny uśmiech. 
Tak nie wiele potrzeba by przybliżyć drugiej osobie to upragnione szczęście.
Tak nie wiele potrzeba...." - zaczerpnięte z internetu (?) 

Człowiek nie raz się poddaje, upada by móc na nowo się podnieść i iść dalej z dumnie uniesioną głową, by móc kiedyś powiedzieć: udało mi się!
W życiu trzeba najpierw nauczyć się godnie przegrywać by móc uczciwie wygrać. Nie wszystko dzieje się po naszej myśli, niekiedy los potrafi pokrzyżować nam plany. Nie zawsze są one korzystne dla nas, ale zawsze można z nich wyciągnąć odpowiednie wnioski. W życiu nic nie dzieje się przypadkiem, zawsze jest ku temu jakiś powód, niekoniecznie nam znamy.

Życie składa się z mnóstwa różnych dróg. Tych złych i tych dobrych. Tych pełnych pokus i tych pełnych oddania. Ale to od nas zależy jaką drogę obierzemy sobie w życiu, by prowadziła nas ona do szczęścia. I przede wszystkim czy będzie ona uczciwa...

Fiodor Dostojewski powiedział: "Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia". Mądre zdanie, które jest godne uwagi i przemyślenia. Człowiek w życiu nie raz cierpi, rozczarowuje się, by nabrać sił, wzmocnić się, aby potem móc się tym wszystkim nacieszyć. Poczuć się w końcu szczęśliwym. Można by nawet rzec, że za szczęście kiedyś płaciło się cierpieniem (dziś również).

Gdyby mi ktoś powiedział, że mając tyle lat ile mam będę szczęśliwa pewnie bym w to nie uwierzyła. Za pewne śmiałabym się i mówiła, że nie ma takiej opcji. A jednak, człowiek może się pomylić i los potrafi się uśmiechnąć, nawet po tym ile człowiek wycierpi. Tak to jest, kiedy my ludzie tracimy nadzieję i wiarę w to, że jeszcze kiedyś możemy być szczęśliwi.

"Droga do szczęścia nie jedną wiedzie ścieżkę, którą wybierzesz, wybór należy do Ciebie" - zaczerpnięte z internetu 

Maargaret

poniedziałek, 7 listopada 2016

Być albo nie być

"Bo jeśli samobójstwo jest jedynym rozwiązaniem, możesz przynajmniej wybrać broń, z jakiej zginiesz" - Stephen King (Doktor Sen) 

Samobójstwo.

Jak wielu ludzi, młodych czy też starych ucieka się do tak tragicznego kroku by odebrać sobie samemu życie? Jak wielu ludzi, potrzebuje pomocy, wsparcia, otuchy, by nie odebrać sobie życia? Jak wielu ludzi niemo krzyczy wołając o naszą pomoc?

Mnóstwo. To możesz być Ty, Twoja Matka, Ojciec, przyjaciółka, przyjaciel, koleżanka, kolega, dziadek, babka, ciotka, lekarz. To może być każdy z nas.

Zawsze jest trochę prawdy w każdym
"ŻARTOWAŁEM"
Trochę wiedzy w każdym
"NIE WIEM"
Trochę emocji w każdym
"NIC MNIE TO NIE OBCHODZI"
...i trochę bólu w każdym
"U MNIE W PORZĄDKU" - cytat zaczerpnięty z internetu

Co robisz, kiedy dowiadujesz się, że ktoś z Twojego otoczenia targnął się na własne życie? Co czujesz myśląc, że ta osoba popełniła samobójstwo? Jak reagujesz na to? Myślisz sobie co ją/jego do tego nakłoniło? Dlaczego tak postapił/ła ? Pojawia się wiele pytań, na które tak naprawdę nie ma odpowiedzi.

A co tak naprawdę czuje samobójca/samobójczyni ? Co nim kieruje? Czy to egoizm? Strach? Tchórzostwo?

Szczerze to tak naprawdę wszystko napędza człowieka do tego by odebrać sobie życie. W tym momencie nie myśli się o innych. Człowiek staje się egoistą i myśli tylko i wyłącznie o samym sobie. Nie interesuje się nikim innym. Po prostu chce umrzeć. Chce zniknąć. Pragnie to raz na zawsze wszystko zakończyć. Definitywnie. Przecież jest wiele sposobów na odebranie sobie życia, od niebanalnych po ekstremalne.

A wiecie co tak naprawdę odgrywa największą rolę? Psychika. Nie inaczej. Człowiek silny psychicznie, twardo stąpający w życiu, raczej nie targnie się na swoje życie, skoro potrafi sobie w życiu poradzić, ewentualnie uda się do psychologa czy też psychoterapeuty lub też porozmawia z kimś bliskim i powie co mu na duszy leży.

A co ma począć człowiek, który załamał się psychicznie, całkowicie sięgnął dna? Taki ktoś nie przyzna się, że jest załamany. Będzie kłamał. Tak, będzie Was utwierdzał w przekonaniu, że u niego jest wszystko w porządku, a pod maską będzie wszystko się w nim kotłować. Zacznie się unikanie, coraz większe zamykanie w sobie. I myślenie. Myślenie o głupotach. Myślenie o zabiciu się.

Skąd to wiem? Bo sama jestem niedoszłą samobójczynią. Tak, próbowałam targnąć na własne życie.

Przez długi czas stałam twardo na ziemi. Miałam naprawdę silną psychikę. Ale to wszystko runęło, jak za jednym machnięciem różdżki. Moja psychika runęła. Nocami płakałam, żeby nikt nie widział. Za dnia udawałam, że wszystko jest w porządku. Odsuwałam się od innych.. Izolowałam się. Skrywałam się w swojej własnej skorupie. Cięłam się. Cięłam sobie ręce i to sprawiało mi satysfakcję. Chore co?

Aż pewnego razu wzięłam garść tabletek, które pamiętam zostały mi przepisane przez neurologa, bo się nabawiłam nerwicy i miałam je brać tylko i wyłącznie kiedy dostawałam ataków paniki, czyli trzęsły mi się ręce, czułam że zaraz zemdleję itp. W innym wypadku miałam ich nie brać, bo były silne. Inaczej mówiąc przedawkowanie ich w najgorszym wypadku odebrało by mi życie, a w najlepszym sprawiło by pewnie, że zapadłabym w śpiączkę lub stała się warzywem. Pamiętam jak dziś, że wzięłam ich 16... 16 tabletek na raz. Nie myślałam wtedy o najbliższych, myślałam o sobie, o tym jak bardzo pragnęłam odebrać sobie życie i zniknąć. Raz na zawsze zniknąć. Zasnąć i się nigdy więcej nie obudzić. Po jakiś 2-4 godzinach zmroził mnie przerażający strach, że ja naprawdę mogę umrzeć. Zadzwoniłam po karetkę i wylądowałam w szpitalu, gdzie miałam płukanie żołądka. Podłączona byłam do kroplówki.

Rodzice byli przerażeni. Ja nadal byłam zamknięta w sobie. W szpitalu szczerze miałam wizytę psychologa, ale jakoś nie wykazał chęci pomocy. Śmieszne co, jesteś w szpitalu, po próbie samobójczej, oczekujesz że jednak ktoś Ci pomoże a tu lipa? Nie złe rozczarowanie. Zawód jakich mało.

W domu porozmawiałam z rodzicami. Jakoś starali się pomóc, lecz nie bardzo im to wychodziło. Wciąż walczyłam z depresją, która nie wracała a nie raz sobie odchodziła na jakiś czas. Wszystko tak naprawdę się zmieniło, dopóki się nie wyprowadziłam, gdzie wtedy poczułam że żyję. Miejsce w którym mieszkałam i nie miałam zbyt dobrych wspomnień, było powodem mojego stanu. Ale o tym napiszę w innym poście. Wtedy poznacie powód mojego targnięcia się na własne życie.

Dlatego jeśli widzisz bądź zauważysz coś niepokojącego wśród Twoich znajomych, bliskich REAGUJ! Bo to może być Twoja jedna jedyna szansa na to by tak naprawdę uratować komuś życie. Dla Ciebie to może być nic, dla tej drugiej osoby to może być wiele. Uwierz mi taka osoba nie będzie głośno krzyczała ani wołała o pomoc. Wręcz przeciwnie, to będzie niemy krzyk o pomoc.
Nie ignoruj tego. 

"Jak wiele odwagi potrzeba, żeby odebrać człowiekowi to co ma najcenniejsze, czyli życie?" - cytat zaczerpnięty z internetu  

Maargaret