środa, 26 października 2016

Wyraz twarzy to maska

"Rola wyuczona, maska założona, czas zacząć ten Wielki Teatr zwany życiem" - cytat zaczerpnięty z internetu 

Pozory, jakże łatwo tym można zmylić innych ludzi. Wystarczy smutek zakryć jakimś dowcipem. Wystarczy łzy zakryć sztucznym uśmiechem. Wystarczy sflaczała maska, aby uznali Cię za szczęśliwego i zazdrościli entuzjazmu.

"Wyraz twarzy to maska, pod nią kryją się wszystkie uczucia" - cytat zaczerpnięty z internetu 

Dziś temat zupełnie inny, ale nikomu zapewne nie obcy. Uważam, że większość z nas wie, co to znaczy założyć maskę na swoją twarz. Udawać przed wszystkimi, że w naszym życiu jest wszystko dobrze. Okłamywać ich, a tym samym siebie samych. Ludzie już tak mają, że wolą przybrać pancerz, założyć maskę i wmawiać wszystkim dookoła, że jest wszystko w porządku, byle by tylko nie zadawali dręczących pytań, na które nie mamy chęci odpowiadać.

Sama byłam tego przykładem.

Wiele razy było w moim życiu takich sytuacji, kiedy zakładałam na swoją twarz maskę udając i pokazując wszystkim, że u mnie wszystko tak naprawdę gra. Im częściej to robiłam tym bardziej nie było wiadomo, czy aby na pewno wszystko było tak dobrze jak mówiłam innym. Stwarzałam wokół siebie mur, żeby inni się nie dostawali do mnie. Nie raz i do tej pory zdarza mi się ten mur uaktywniać.

Z natury jestem osobą mocno zamkniętą w sobie, więc rzadko kiedy rozmawiam z kimś innym o swoich emocjach i gnębiących mnie problemach. Przeważnie wszystko duszę w sobie, aż do pewnego czasu, kiedy pewnie nie wybuchnę. Tworzę w sobie taką własną bombę zegarową. Tylko z nielicznymi osobami potrafię rozmawiać o tym, co mnie tak naprawdę gnębi, martwi i sprawia trudności. Przez wiele lat zdana byłam na samą siebie, bo nie mogłam liczyć na wsparcie najbliższej rodziny. Ojciec pił, a matka wiecznie była na niego zła i nie raz tą złość potrafiła wyładowywać na mnie.

Pamiętam jakby to było wczoraj ten jej jeden atak furii, kiedy to dosłownie zrobiłam jak na dziecko przystało głupią rzecz, bo posprzeczałam się z kuzynką i wyrwałam jej guzik od katany, moja Matka wyjęła wtedy skórzany pas Ojca i tłukła mnie nim gdzie popadło, najbardziej to po plecach. Ja leżałam na podłodze, a ona jak opętana lała mnie nim z całej siły. Możecie się domyśleć jaki przechodził przez moje ciało ból. To był dzień, w którym znienawidziłam ją. Znienawidziłam swoją Matkę. Kobietę, która powinna być oparciem dla dziecka i dawać poczucie bezpieczeństwa. Na którą powinnam liczyć, pomimo tego, jaka była sytuacja w domu. Jednak spowodowała, że zamknęłam się w sobie, a ją znienawidziłam. I nic jej nie mówiłam. Bo zamiast wytłumaczyć, porozmawiać, to zlała mnie jak psa. Byle powód spowodował, ze uaktywnił się u niej zapalnik do wyładowania się. Padło niestety na mnie. Dlatego przez większość czasu byłam zdana na samą siebie.

Stałam się mało ufna. Czasami zastanawiałam się czy potrafię zaufać samej sobie, a co dopiero innym. Pomimo, że miałam zaufane osoby, którym mogłam się zwierzyć i wiem, że nie odwróciłby się ode mnie to i tak tworzyłam mur, zakładałam maskę i okłamywałam ich, że u mnie wszystko w porządku. A robiłam to dlatego, ze nie chciałam słuchać tych ciągłych pytań i dociekań. A po drugie bałam się, bałam się odtrącenia. Tego co sobie o mnie pomyślą Przyjaciele. Wtedy po prostu załączała mi się blokada i milczałam. Nie raz wstyd przyznać, ale i do dnia dzisiejszego tak też bywa. Dlatego podziwiam swojego Lubego, że ma cierpliwość do mnie, choć wiem, że nie raz bardzo go to wkurza, że zamykam się w sobie. Ale na dzień dzisiejszy jest lepiej, staram się mówić co mnie boli, co mnie trapi, nie zamykać się w sobie, choć jest to trudne. Dla kogoś kto jednak miał mocno traumatyczne dzieciństwo i mógł liczyć tylko na siebie samego, jest bardzo ciężkim wyzwaniem. Ale musiałam się otworzyć, bo moje ciągłe zamykanie się spowodowało, że zaczęliśmy się od siebie oddalać i nasz związek wisiał na włosku.

Długie lata nosiłam maskę na swojej twarzy. Bardzo długie lata skrzętnie ukrywałam swój ból na dnie, tak by nikt go nie widział. Na swoich ustach miałam przyklejony uśmiech, sztuczny uśmiech. Jedynie moje oczy tak naprawdę wyrażały moje prawdziwe uczucia. W końcu oczy są odzwierciedleniem ludzkiej duszy.

"Dziś otwierając szafę zdziwisz się ile człowiek potrafi mieć twarzy" - cytat zaczerpnięty z internetu 

Maargaret

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz